wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 5 "Niespodzianka i tajemnica"

Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Włosy umyłam moim malinowym szamponem, a ciało po umyciu wysmarowałam bananowym kremem. Cała pachniałam. Moja garderoba bardzo dużo mieści, więc nie mam za wiele miejsca na przebranie. Poszłam dlatego do pokoju w którym już zasłoniłam żaluzje. Jak tylko zapaliłam światło zadzwonił dzwonek u zamkniętych na klucz drzwi frontowych. Kto o tej porze przychodzi w odwiedziny? Co to za idiota? Idę to sprawdzić. Założyłam mój czerwony satynowy szlafrok, bo ten z części szkolnej wrzuciłam do prania. Zeszłam na dół usiłując poprawić mój wygląd. Przez lustro weneckie zamatowane w drzwiach wiedziałam już, że to McCann to uknuł. Odezwałam się przez zamknięte drzwi.
 - O co chodzi Justin?
- Może łaskawie otworzysz drzwi?
- Nie.- stanowcza odpowiedź powinna wystarczyć.
- Czemu?- i cwany uśmiech na ustach. A miał się zamknąć…- Jesteś nago? Święta Abbygail jest naga?- nienawidzę kiedy ktoś mówi że jestem święta. To najgorsze kłamstwo jeśli chodzi o moją osobę. Ja za szybko to nie umrę, bo pracuję dla diabła… Otworzyłam drzwi.
- Teraz powiesz czemu przyszedłeś? Tylko się nie podnieć za bardzo, bo Britney będzie potrzebna.- wymowne spojrzenie, a on prawie się ślini. Może niech lepiej tak nie patrzy, bo ja nawet do niej numeru nie mam, żeby potem uciszyć jego małego przyjaciela.
-Wow.
- Co myślałeś, że chodzę nago po domu? Chodzić nago to mogę tylko po naszym domku letniskowym jak wyjeżdżam do niego sama na wakacje. Odpowiesz? Czy mam zamknąć drzwi i iść spać?
- Wow.
- Tak wiem. Wow. Ok. Pa. I nie jestem święta.
- Jesteś.- chyba wrócił do żywych, ale na piersi dalej się gapił.
- Nie. Wiesz, powiedziałabym zrób zdjęcie bo twój umysł może nie zapamięta mojego widoku, ale boje się że przyjesz to zbyt poważnie.- powiedziałam zamyślona.
- Przyjechać jutro po ciebie do szkoły?
- Nie. Mam swoje auto. W razie co mam jeszcze nogi.
- Ty potrafisz prowadzić? Poza tym zachowujesz się inaczej niż w szkole. Poza szkołą jesteś ostra.
- Jeśli to był komplement to dziękuję i tak, mam prawo jazdy.
- Co za samochód? Z ciekawości pytam, a jak odpowiesz już idę.
- To najpierw się spytam dlaczego stoisz nie daleko mojego domu w szpiegowskim busie?
- To ja już pójdę.
- Odpowiedz. Bo dojdę sama, a jak mi się nie spodoba to poznasz konsekwencje.- wysyczałam przez zęby. Nienawidzę jak ktoś unika odpowiedzi. Już ukarałam nie jednego za to.
- To praca. Samochód?- dobra. Pominę to i zaczekam. Jak dowiem się gdzie imprezuje i jak będzie upity to się dowiem. Łatwo z takich wyciągać informacje. Nie mogę powiedzieć mu o BoBie. Powiem o Julie i Mary.
- Posiadam dwa auta, a jednym z nich jest Novetic Rosso.
- A drugie?
- Drugie to Ferrari f430 Scuderia Spider 16M. Jeden jeszcze do pracy. To mało ważny. Coś jeszcze chcesz?
- Dobra. Masz fajne auta, tylko czemu nigdy żadnego nie widziałem?
- Żadko jeżdżę sama do szkoły. Mam od tego Buffy.
- Do jutra. Mam nadzieję, że zjawisz się na czas.- próbował być groźny, nie wyszło, bo się nie przestraszyłam. Zanim odszedł zaczął coś próbować. Pociągnął za mój sznurek udając że zrobił to przez przypadek odchodząc. Nie zdążył. Chwyciłam za brzegi szlafroka i zaczęłam się śmiać.
- Dziwiłam się, że nic nie próbujesz. Teraz to zawiąż, bo ja nie mogę.
- Czemu?- spytał trzymając sznurek. Zabrał go całkowicie. Śmiał się tak samo jak i ja.
- Zawiąż go po prostu.
- Ok.- zrobił to o co prosiłam. Tylko przy okazji trochę próbował odsłonić. Znów pudło, ale udało mu się lekko przejechać ręką po moim tyłku. Tylko tym musiał się zadowolić. On odjechał, a ja poszłam spać. Siostra wróci późno w nocy i będzie przywieziona przez jednego z lokajów dziadka. Nie muszę się o nią martwić.
*po szkole*
Oczywiście nie przyszłam na umówione miejsce. Jest godzina po olanym spotkaniu, a McCann wysłał mi już sms pięć minut po tym jak opuściłam szkołę. Mówił on o rozliczeniu się u mnie. Odpisałam, że mam dziś pracę i tak było. Mam do niego oddzwonić jak ją skończę.
Teraz czas na przygotowanie się do niej. Poprawienie makijażu, czyli zrobienie mocnych kresek eyelinerem, nałożenie czerwonej szminki i już lepiej wyglądam. Włosy są dobrze, więc nie muszę nic wielkiego z nimi robić. Założyłam skórzane, czarne rurki, bordową bokserkę, czarna bluzę z kapturem i do sportowej, oczywiście czarnej, torby włożyłam seksowną czerwoną sukienkę, która jest prosta, obcisła i kończy się przed kolanem, cieliste pończochy, czarne szpilki, bieliznę z koronki, kosmetyczkę z zawartością i złotą biżuterię pasującą do wcześniej opisanego stroju. Dorzuciłam lekką piżamę i poszłam do mojego samochodu. Niewiele osób wie, że mam prawo jazdy, ale mój pomarańczowo- czarny bugatti veyron mówi sam za siebie. Auto stało już na podjeździe. Jest piątek, więc pewnie szykuje się jakieś grubsze wyzwanie zajmujące więcej czasu. Miałam już otwierać drzwi, ale jakoś mi nie wyszło. Ktoś zrobił to przede mną.
- Kochanie… Wychodzisz?
- Tak Bri. Mam jakieś zadanie. Dziadek kazał mi przyjechać do ziemianki.
- Ja też?
- Nie. Mam zadanie tylko ja. Chcą mnie wypróbować, a jeśli zdam wszystkie ich próby dostanę się do tego najlepszego zespołu.- mówiłam podekscytowana. Pewnie zastanawiacie się kim ja do cholery jasnej jestem? Otóż…
Dowiecie się tego w dalszej części…
Napisałam do El sms o tej samej treści co przed chwilą oznajmiłam siostrze. Obie cieszą się moim szczęściem. Pojechałam do domu dziadka. Mieszka sam od 2 lat. Babcia wtedy zmarła. Była silną i dobrą kobietą. Rozpaczałam długo razem z dziadkiem (najdłużej z całej rodziny), ale interesy wzywały i trzeba było się opamiętać. Jestem kochaną wnusią dziadunia. Zawsze byłam wyróżniana przez niego. Jako jedyna w całej rodzinie byłam bardzo wcześnie, bo od 14 roku życia ćwiczona do mojej branży. W sumie to przygotowywali mnie od zawsze. Psychicznie i fizycznie. Po krótkiej jeździe zatrzymałam się pod niewielkim domkiem letniskowym. Było w nim kilka pokoi, kuchnia, łazienka i salon. Za domkiem były drzewa. Rzadko byli tu goście, no oprócz rodziny. Weszłam przez furtkę i pokierowałam się do domu. Przeszłam przez pustkę korytarza na drugą część podwórka. Za drzewami była ogromna rezydencja. Dom dziadka. Ten posiadał kilkadziesiąt sypialni, kilkanaście łazienek, trzy kuchnie, i tak dalej. Ta mała chałupa była tylko przykrywką dla tej rezydencji. Weszłam przez podwójne drzwi i znalazłam dziadka z książką przy kominku. Uwielbia tu siadać.
- Dziadek!- krzyknęłam uradowana.
-Rebecca kochane dziecko.- odpowiedział mi dziadek. On rzadko mówi do mnie Abbygayl. Sam wybrał Rebecca, bo uwielbia to imię, a babcia nie chciała się na nie zgodzić dla mamy. Mama w połowie zgodziła się bym ja je nosiła. Mogła się zgodzić i nazwać mnie tak na pierwsze. Abbygayl to takie dziwne imię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wstaw cokolwiek. Chcę tylko wiedzieć,ze czytasz, a nie przypadkowo odwiedzasz tą stronę. Jeśli się odezwiesz, to wiedz, że wywołujesz uśmiech na mojej twarzy. Z góry ci dziękuję. :)