Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic.
Włosy umyłam moim malinowym szamponem, a ciało po umyciu wysmarowałam bananowym
kremem. Cała pachniałam. Moja garderoba bardzo dużo mieści, więc nie mam za
wiele miejsca na przebranie. Poszłam dlatego do pokoju w którym już zasłoniłam
żaluzje. Jak tylko zapaliłam światło zadzwonił dzwonek u zamkniętych na klucz
drzwi frontowych. Kto o tej porze przychodzi w odwiedziny? Co to za idiota? Idę
to sprawdzić. Założyłam mój czerwony satynowy szlafrok, bo ten z części
szkolnej wrzuciłam do prania. Zeszłam na dół usiłując poprawić mój wygląd.
Przez lustro weneckie zamatowane w drzwiach wiedziałam już, że to McCann to
uknuł. Odezwałam się przez zamknięte drzwi.
- O co
chodzi Justin?
- Może łaskawie otworzysz drzwi?
- Nie.- stanowcza odpowiedź powinna wystarczyć.
- Czemu?- i cwany uśmiech na ustach. A miał się
zamknąć…- Jesteś nago? Święta Abbygail jest naga?- nienawidzę kiedy ktoś mówi
że jestem święta. To najgorsze kłamstwo jeśli chodzi o moją osobę. Ja za szybko
to nie umrę, bo pracuję dla diabła… Otworzyłam drzwi.
- Teraz powiesz czemu przyszedłeś? Tylko się nie
podnieć za bardzo, bo Britney będzie potrzebna.- wymowne spojrzenie, a on
prawie się ślini. Może niech lepiej tak nie patrzy, bo ja nawet do niej numeru
nie mam, żeby potem uciszyć jego małego przyjaciela.
-Wow.
- Co myślałeś, że chodzę nago po domu? Chodzić
nago to mogę tylko po naszym domku letniskowym jak wyjeżdżam do niego sama na
wakacje. Odpowiesz? Czy mam zamknąć drzwi i iść spać?
- Wow.
- Tak wiem. Wow. Ok. Pa. I nie jestem święta.
- Jesteś.- chyba wrócił do żywych, ale na piersi
dalej się gapił.
- Nie. Wiesz, powiedziałabym zrób zdjęcie bo twój
umysł może nie zapamięta mojego widoku, ale boje się że przyjesz to zbyt
poważnie.- powiedziałam zamyślona.
- Przyjechać jutro po ciebie do szkoły?
- Nie. Mam swoje auto. W razie co mam jeszcze
nogi.
- Ty potrafisz prowadzić? Poza tym zachowujesz się
inaczej niż w szkole. Poza szkołą jesteś ostra.
- Jeśli to był komplement to dziękuję i tak, mam
prawo jazdy.
- Co za samochód? Z ciekawości pytam, a jak
odpowiesz już idę.
- To najpierw się spytam dlaczego stoisz nie
daleko mojego domu w szpiegowskim busie?
- To ja już pójdę.
- Odpowiedz. Bo dojdę sama, a jak mi się nie
spodoba to poznasz konsekwencje.- wysyczałam przez zęby. Nienawidzę jak ktoś
unika odpowiedzi. Już ukarałam nie jednego za to.
- To praca. Samochód?- dobra. Pominę to i zaczekam.
Jak dowiem się gdzie imprezuje i jak będzie upity to się dowiem. Łatwo z takich
wyciągać informacje. Nie mogę powiedzieć mu o BoBie. Powiem o Julie i Mary.
- Posiadam dwa auta, a jednym z nich jest Novetic
Rosso.
- A drugie?
- Drugie to Ferrari f430 Scuderia Spider 16M.
Jeden jeszcze do pracy. To mało ważny. Coś jeszcze chcesz?
- Dobra. Masz fajne auta, tylko czemu nigdy
żadnego nie widziałem?
- Żadko jeżdżę sama do szkoły. Mam od tego Buffy.
- Do jutra. Mam nadzieję, że zjawisz się na czas.-
próbował być groźny, nie wyszło, bo się nie przestraszyłam. Zanim odszedł
zaczął coś próbować. Pociągnął za mój sznurek udając że zrobił to przez
przypadek odchodząc. Nie zdążył. Chwyciłam za brzegi szlafroka i zaczęłam się
śmiać.
- Dziwiłam się, że nic nie próbujesz. Teraz to
zawiąż, bo ja nie mogę.
- Czemu?- spytał trzymając sznurek. Zabrał go
całkowicie. Śmiał się tak samo jak i ja.
- Zawiąż go po prostu.
- Ok.- zrobił to o co prosiłam. Tylko przy okazji
trochę próbował odsłonić. Znów pudło, ale udało mu się lekko przejechać ręką po
moim tyłku. Tylko tym musiał się zadowolić. On odjechał, a ja poszłam spać.
Siostra wróci późno w nocy i będzie przywieziona przez jednego z lokajów
dziadka. Nie muszę się o nią martwić.
*po szkole*
Oczywiście nie przyszłam na umówione miejsce. Jest
godzina po olanym spotkaniu, a McCann wysłał mi już sms pięć minut po tym jak
opuściłam szkołę. Mówił on o rozliczeniu się u mnie. Odpisałam, że mam dziś
pracę i tak było. Mam do niego oddzwonić jak ją skończę.
Teraz czas na przygotowanie się do niej.
Poprawienie makijażu, czyli zrobienie mocnych kresek eyelinerem, nałożenie
czerwonej szminki i już lepiej wyglądam. Włosy są dobrze, więc nie muszę nic
wielkiego z nimi robić. Założyłam skórzane, czarne rurki, bordową bokserkę,
czarna bluzę z kapturem i do sportowej, oczywiście czarnej, torby włożyłam
seksowną czerwoną sukienkę, która jest prosta, obcisła i kończy się przed
kolanem, cieliste pończochy, czarne szpilki, bieliznę z koronki, kosmetyczkę z
zawartością i złotą biżuterię pasującą do wcześniej opisanego stroju.
Dorzuciłam lekką piżamę i poszłam do mojego samochodu. Niewiele osób wie, że
mam prawo jazdy, ale mój pomarańczowo- czarny bugatti veyron mówi sam za siebie.
Auto stało już na podjeździe. Jest piątek, więc pewnie szykuje się jakieś
grubsze wyzwanie zajmujące więcej czasu. Miałam już otwierać drzwi, ale jakoś
mi nie wyszło. Ktoś zrobił to przede mną.
- Kochanie… Wychodzisz?
- Tak Bri. Mam jakieś zadanie. Dziadek kazał mi
przyjechać do ziemianki.
- Ja też?
- Nie. Mam zadanie tylko ja. Chcą mnie wypróbować,
a jeśli zdam wszystkie ich próby dostanę się do tego najlepszego zespołu.-
mówiłam podekscytowana. Pewnie zastanawiacie się kim ja do cholery jasnej
jestem? Otóż…
Dowiecie się tego w dalszej części…
Napisałam do El sms o tej samej treści co przed
chwilą oznajmiłam siostrze. Obie cieszą się moim szczęściem. Pojechałam do domu
dziadka. Mieszka sam od 2 lat. Babcia wtedy zmarła. Była silną i dobrą kobietą.
Rozpaczałam długo razem z dziadkiem (najdłużej z całej rodziny), ale interesy
wzywały i trzeba było się opamiętać. Jestem kochaną wnusią dziadunia. Zawsze
byłam wyróżniana przez niego. Jako jedyna w całej rodzinie byłam bardzo
wcześnie, bo od 14 roku życia ćwiczona do mojej branży. W sumie to
przygotowywali mnie od zawsze. Psychicznie i fizycznie. Po krótkiej jeździe
zatrzymałam się pod niewielkim domkiem letniskowym. Było w nim kilka pokoi,
kuchnia, łazienka i salon. Za domkiem były drzewa. Rzadko byli tu goście, no
oprócz rodziny. Weszłam przez furtkę i pokierowałam się do domu. Przeszłam
przez pustkę korytarza na drugą część podwórka. Za drzewami była ogromna
rezydencja. Dom dziadka. Ten posiadał kilkadziesiąt sypialni, kilkanaście
łazienek, trzy kuchnie, i tak dalej. Ta mała chałupa była tylko przykrywką dla
tej rezydencji. Weszłam przez podwójne drzwi i znalazłam dziadka z książką przy
kominku. Uwielbia tu siadać.
- Dziadek!- krzyknęłam uradowana.
-Rebecca kochane dziecko.-
odpowiedział mi dziadek. On rzadko mówi do mnie Abbygayl. Sam wybrał Rebecca,
bo uwielbia to imię, a babcia nie chciała się na nie zgodzić dla mamy. Mama w
połowie zgodziła się bym ja je nosiła. Mogła się zgodzić i nazwać mnie tak na
pierwsze. Abbygayl to takie dziwne imię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wstaw cokolwiek. Chcę tylko wiedzieć,ze czytasz, a nie przypadkowo odwiedzasz tą stronę. Jeśli się odezwiesz, to wiedz, że wywołujesz uśmiech na mojej twarzy. Z góry ci dziękuję. :)