-Nie-nie-nie ma z-z-za co d-d-dziecko.- jąkała się
kobieta. Co jest? Czemu się jąka? Przestraszona szybko zabrała tace i poszła w
głąb kuchni. Kiedy chciałam się odwrócić ktoś zagrodził mi drogę swoim ciałem.
Spojrzałam spokojnie do góry. Złość we mnie rosła, ale jestem dobrą aktorką.
- Przepraszam, ale chcę przejść.- powiedziałam
uprzejmie próbując go wyminąć. Zagrodził mi drogę ponownie. Mało brakowało, a
rzuciłabym się na niego z pazurami, ale pamiętając, że jestem w szkole
opanowałam się.- O co chodzi?
- Imię?- spytał z
uśmiechem na twarzy.
- Mam na imię Abbygayl. A twoje imię jak brzmi?
Tak w ogóle, jeśli mogę spytać, to czemu torujesz mi drogę?- wszystko
wypowiadałam grzecznie i powoli, ale tak by go nie urazić. W środku jednak
wrzałam ze złości. Nienawidzę jak ktoś staje mi na drodze bez wyraźnego i
logicznego powodu, a ten koleś najwyraźniej takiego nie ma. Irytuje mnie to.
- Abbygayl, wiesz jak mam na imię. Czemu jadłaś
kiedy my szliśmy? Zero szacunku. Będziesz za to ukarana. Po szkole masz czekać
na mnie za budynkiem koło tylnej bramy. Pokarzę ci co dostaniesz za karę.-
powiedział srogo i zaczął odchodzić znów do stolika. Kiedy przeanalizowałam
jego wypowiedź postanowiłam się wtrącić.
- Co jeśli nie przyjdę? I nie, nie wiem jak ma na
imię- przysłuchującym się zaparło dech w piersiach. Co poradzę, że się go nie
boję? Tak znam jego imię, ale nie mam
zamiaru pokazywać mu, że jest inaczej. Jest chyba, nie na pewno zadufany w
sobie, a ja mu w ten sposób pokazuje, że nie wszyscy go znają w tej budzie.
- Słucham?!- zareagował wściekły. Wrócił się do
mnie i schylił by być na mojej wysokości. Jestem silna, ale mała.- Jestem
Justin McCann. Powinnaś wiedzieć mała dziewczynko z kim nie zadzierać. Tą osobą
jestem ja.
- Spytałam się ciebie co się stanie jeśli nie
przyjdę w wyznaczonym czasie na wyznaczone miejsce. Nie słucham plotek i nie
przejmuję się takimi nie wychowanymi osobami jak ty. Do tego nie sądzę, że
powinnam się ciebie bać.- powtórzyłam uprzejmie i dodałam swoje. Po prostu chcę
znać konsekwencje moich ewentualnych zamiarów. Ktoś powinien utrzeć mu nos za
takie karygodne zachowanie. To zwykła świnia która myśli, że rządzi tym
miastem. Kochanie nawet nie wiesz jak wredna i bezlitosna potrafię być. Chłopak
pochylił się do mnie jeszcze bardziej.
- Wtedy przekonasz się jaki zły potrafię być. Ale
lepiej, żebyś nie odczuła tego na swojej skórze aniołku, bo będziesz żałować.-
odpowiedział, nie całkiem, na moje pytanie. Przysunęłam twarz do jego ucha i
obróciłam usta do niego, tak by nikt nie mógł rozszyfrować co do niego szepczę.
- Znam wiele osób złych w moim życiu i nie sądzę,
że jesteś najgorszy. Poza tym zrobiłam wiele niedobrych rzeczy i jakoś ich nie żałuję.
-odsunęłam się i poprawiłam moje ciuchy.- Teraz jak możesz usuń mi się z drogi.
Moje koleżanki na mnie czekają. Muszę iść po książki Justin, czy jak ty tam
masz na imię…- Dumnym i ani trochę nie przestraszonym krokiem podeszłam do
czekających dziewczyn, bo jak go poprosiłam to, to zrobił. Za pewne po raz
pierwszy ktoś się go przestraszył. Czuję jak patrzy mi się na tyłek. To dla
mnie normalne, ale po raz pierwszy robi to ten koleś. Dobrze, że nie zaczął się
ślinić…
Po raz
pierwszy jestem taka w szkole. Może to i dobrze, ale zaraz będą chodzić plotki.
Z resztą co mi tam. Raz na jakiś czas bycie wredną nie zaszkodzi mojemu
imigowi.
- Co chciał?- spytały razem dziewczyny.
- Nie odpowiadało mu to, że
nie „okazałyśmy mu należytego szacunku jedząc podczas ich wielkiego wejścia”,
jeśli wiesz co mam na myśli. Postanowił ukarać mnie dla przykładu. Chyba sobie
ze mnie żartuje.- stwierdziłam po czym wybuchłyśmy śmiechem. Gdyby tylko
wiedział… Odeszłyśmy do naszych szafek. Wzięłam książki z pracą domową i
żegnając się z Bri i Buffy poszłam pod klasę. Mamy zajęcia z doradcą zawodowym.
Będziemy go słuchać jakby od tego zależało nasze życie. Może niektórych zależy?
Nie wiem i nie chcę wiedzieć. Patrząc na mojego iphona z różową gumką w
błyszczące serduszka zdałam sobie sprawę, że zdążę jeszcze do łazienki. Udałam
się do niej. Pod drzwiami ze znaczkiem kółka, czyli, że dla dziewczyn, stała
Britney z Justinem i Zaynem. Pierwsza
dwójka chyba mnie nie lubi, bo ciskali piorunami w moją osobę, ale Malikowi
zdaję się nie przeszkadzać, bo jak mnie zobaczył zaczął cicho chichotać.
Uśmiechnęłam się życzliwie (z ukrywaną ironią) do grupki i weszłam do
pomieszczenia. Usłyszałam jakiś stukot obcasów i rozmowę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wstaw cokolwiek. Chcę tylko wiedzieć,ze czytasz, a nie przypadkowo odwiedzasz tą stronę. Jeśli się odezwiesz, to wiedz, że wywołujesz uśmiech na mojej twarzy. Z góry ci dziękuję. :)