czwartek, 29 sierpnia 2013

Rozdział 16 "To nie jest znowu taka niespodzianka"

- Hej Abby. Długo ze sobą nie rozmawialiśmy odezwał się mulat. Zayn i Justin stali właśnie przede mną.
- Cześć Zayn. Te pół roku szybko minęło. Jak tam u was. Justin dalej spotyka się z Britney?
- Abby? To ty?- wreszcie odezwał się szatyn. Dziadek wyszedł. Postanowił dać nam czas na samotne poznanie się. Usiadłam dlatego rozsiadając się na jego wielki, szefowskim fotelu. Patrzałam prosto w oczy McCanna.
- Tak. Mówiłam, że mnie nie poznasz.
- Jesteś teraz jeszcze gorętsza niż wcześniej.- przechyliłam głowę na bok i pomyślałam. Wcześniej też taka byłam, ale po prostu nie w szkole.
- Nie. W LA też taka byłam, ale nie poznałeś mnie takiej. Poznałeś mnie ze szkoły. I proszę mów mi Rebecca. Tutaj tak się właśnie nazywam.
- To ty jesteś tą słynną Killa?- spytał nagle mulat. Pokiwałam głową na tak.
- Czemu cię to tak dziwi? Widzieliście, że nie jestem taka sama w szkole jak i po.- ciągle się uśmiechałam. Zadziwia mnie fakt, że nigdy nie widzieli mojego auta, że nigdy nie doszli do tego, skoro znali moje drugie imię, a dziadek zawsze je powtarza, i znali moje nazwisko. Czemu nie skumali? Ja to rozumiem, że nie zauważyłam, bo nie wiedziałam z kim będą pracować.
- No tak, ale zastanów się. Kto by pomyślał, że święta Abby jest seryjnym zabójcą? Hym?- spytał z sarkazmem Long. Wstałam i podeszłam do niego, nie za blisko, bo jednak jest ode mnie wyższy i wyglądałoby to nie groźnie.
- Jestem Rebecca. Nie jestem święta.- powiedziałam przez zęby, na co on wywrócił oczami.- A ty? Jak tam ciebie? Britney tęskni?
- Nie spotykałem się z nią po twoim wyjeździe.
- Czemu?- zdziwiłam się.- Ja na przykład mam chłopaka, o ile można go tak nazwać. Zdradziłam go już ze cztery razy.- zamyśliłam się. Po prostu Kurt czasem mi nie starczał. Jesteśmy ze sobą już około pięciu miesięcy, a ja byłam nim zauroczona tak właściwie jakieś trzy tygodnie. Teraz to w sumie jest mi obojętny, a jak dowie się o mnie za dużo, to go nawet zabiję i nie będę miała wyrzutów sumienia. Czy to aby złe?
Tak sądzę.
No wiem, ale mało mnie on interesuje.
No. Fakt. Jest już denerwujący. Powinnaś go zabić.
Czy ja dobrze słyszę? Moja podświadomość karze mi kogoś zabić. Może to już objawy schozofremii?
Nie, aj po prostu się z tobą zgadzam. Ja ci nic nie każe.
Dobra, to ja wracam do rozmowy z nimi.
Nom. Ja też chcę posłuchać co nowego u Justina. Zrobił się jeszcze bardziej sexowny przez te miesiące.
- Czemu go zdradziłaś?
- Bo jest nudny. Nawet za dobrze się z nim w łóżku nie bawię. On chce być w tych sprawach grzeczny, a ja jestem tego przeciwieństwem.- na te słowa obaj popatrzyli na siebie i wytrzeszczyli potem na mnie oczy. Co jest? To oni myśleli, że ja naprawdę jestem taka grzeczna? Albo, że jestem dziewicą. Siadłam powrotem na fotel.
- To ty nie?
- Co nie ja Justin?- spytałam z uśmiechem.
- Ty nie jesteś dziewicą?- spytał zszokowany. Przygryzłam wargę.
- Mam siedemnaście lat. Jestem seryjnym zabójcą i mam chłopaka od prawie pięciu miesięcy. Chodzę na imprezy gdzie piję do nieprzytomności. Palę marihuanę i papierosy z resztą też. Zastanów się. Taka dziewczyna nigdy nie będzie dziewicą. A no i jeszcze wiedziałam, że będę zabijać już od 14 roku życia.
- Miałaś straszne życie.- skomentował mulat.
- Zależy jak dla kogo. Po prostu jestem doświadczona. A miałeś w ogóle jakąś dziewczynę McCann?
- Tak. To chyba normalne. To nie było sześć dni, ale sześć miesięcy- pokiwał głową. Uśmiechnęłam się na te słowa.
- A ty Zayn?
- Tak.- odparł. Chyba mnie nie lubi.
- Zayn czemu się tak do mnie odzywasz? Czyżbyś mnie nie lubił?
- Ta Rebecca zaczyna mnie wkurzać.- powiedział krzyżując ręce na piersi. Wywróciłam na niego oczami. Zrobił się sztywny. Nie. On po prostu teraz jest sztywny.
- Musisz się do niej przyzwyczaić. Od teraz z wami pracuję i jestem waszym szefem.
- nie.
- Tak. Na pewno nie będę się podporządkowywać jakiemuś chłopakowi. To ja tu jestem młodsza, a mam więcej zabójstw na głowie.
- Nie sądzę.
- Uwierz. Pracowałam nie raz sama. Jak chcesz to sprawdź mnie. Nie mam żadnych skrupułów. Możesz mnie teraz nawet uderzyć, a to ciebie zaboli.
- Nie będę bił dziewczyny.
- Boisz się że dostaniesz?- zbagatelizował sprawę Justin. Jaki on bystry. Uśmiechnęłam się do niego na te słowa.
- Może wstań jak do ciebie mówimy?- odezwał się Zayn. Zakryłam usta dłonią i zrobiłam smutną minę.
- Przepraszam. Więcej tak nie zrobię prze pana.- powiedziałam przygryzając pociągająco wargę.- A tak właściwie to gdzie teraz będziecie mieszkać?
- Dwa domy od ciebie. Gorg kazał nam ciebie trochę pilnować.
- Dziadek kazał wam…- i nie dokończyłam, bo Zayn podniósł na mnie rękę i chciał mnie złapać. Obroniłam się od jego ruchu i w zamian za to uderzyłam go w zgięcie od kolana. Padł na ziemię, a ja go jeszcze kopnęłam w brzuch. Otrzepałam ręce ze zwycięskim uśmiechem na twarzy.- Jesteś taki przewidywalny. Było nie mówić, żebym wstała, ale jakoś mnie wywabić z fotela. Musisz się jeszcze dużo nauczyć. Justin masz ochotę może iść do nas do domu na basen? Poznasz mojego chłopaka.
- To może spasuję- powiedział zmieszany drapiąc się po karku. Uśmiechnęłam się do niego i pokiwałam głową.
- A mogę ja poznać jak wygląda twój dom? Może poznam cię z moimi kumpelami.
- To proszę bardzo, ale chłopaka nie przyprowadzaj.
- Przyjdę z Beth, Nadine, Kath, z siostrą i to wszystko. Następnym razem to ty przyjdziesz do mnie.
- Dobrze. Może od razu pojedziemy? Twoje kumpele i siostra dojadą.
- Ja ma własny transport. Muszę go odwieść do domu. Wybacz, ale przyda mi się instrukcja jak tam potem dojść.
- Podjadę.

- Dziękuję. A teraz zapisz tu swój numer.- powiedziałam i podałam mu swój telefon. Zapisał numer po pseudonimem kochanek. Jak to zobaczyłam zaczęłam się śmiać.- Jeszcze nie. Ale zobaczymy co pokaże przyszłość.- skomentowałam i poszłam. Zapowiada się ciekawy czas.
_________________________________________
Przepraszam, e nie wstawiłam w poniedziałek, ale moje kumpele wróciły po miesiącu poza domem i tak wyszło, że nie siedziałam na kompie. Od dwóch dni w ogóle śpię w namiocie, to wiecie. Nie ma mnie po prostu w domu, ale teraz już po wakacjach powinnam wstawiać regularnie. Taka w ogóle męczarnia, ale nie będę opowiadać jak mnie jedna wkurza. Gada i gada na takiego jednego i zatrzymać jej nie można. Do tego ja jeszcze go nie lubię, bo się pokłóciliśmy xD. Po prostu wytrzymać nie można xD No dobra, ale o następnym rozdziale kiedy się pojawi w informacjach jakoś wyżej po boku :) 
Do następnego, Killa 

środa, 21 sierpnia 2013

Rozdział 15 "Aktualnie"

(6 miesiące później)
Od ponad pięciu miesięcy chodzę do nowej szkoły. Nikt nie mówi do mnie Abby. Tu jestem Rebecca. Każdy już się przyzwyczaił. Każda z nas wygląda inaczej. Ja mam blond włosy. Ubieram się tak jak zawsze chciałam, to znaczy wyzywająco i ostro. Brianna używa swojego imienia, ale częściej mówimy do niej po przezwisku które brzmi Bady. Ma teraz ciemniejsze włosy. Ubiera odrobinę bardziej wyzywające ciuchy. Buffy ma teraz zawsze kręcone włosy i również pokazuje swoją osobowość za pomocą ciuchów. W szkole już się zadomowiłyśmy. Mamy nowe kumpele i kilku kumpli. Ja mam chłopaka od trzech miesięcy. Ma na imię Kurt i jest typowym Bad boyem. Lubię go, ale nie kocham. To coś w stylu zauroczenia, ale bez większej chemii odczuwanej z mojej strony. Chłopak mnie pociąga i trochę go wykorzystuję do zaspokojenia swoich potrzeb jeśli wiecie co mam na myśli…
- Hej kotku- odezwał się mój chłopak. On zaczyna mnie denerwować tym swoim kotku. Mówiłam już, że ma tak do mnie nie mówić. Na te słowa Madi się wzdrygnęła. Ta szatynka mnie nienawidzi. Twierdzi, że „mimo iż zabrałaś mi chłopaka nie chowam do ciebie urazy”, ale zawsze jak Kurt coś do mnie mówi patrzy się jakby chciała mnie zabić. Moja wina, że się zakochała, a ja to wykorzystuje? No dobra moja… Ale z tego powodu nie jest mi wcale przykro. Było go trzymać na smyczy, a nie myśleć, że będzie wierny jak inne będą z nim flirtować. Oczywiście mówiąc inne miałam na myśli siebie, bo ona ma jakieś wtyki w jakimś gangu i nikt nie chciał jej zabierać chłoptasia. No, ale skoro tego gangu już nie ma, to ja sobie pozwoliłam na odbicie go.
- Ta, cześć.- burknęłam. Przerwał mi w skręcaniu joint’a. Kiedy się tak do niego zwróciłam wkurzył się  stuknął mnie lekko w ramie. Gdyby to była Mathilde pewnie by ją już za fraki wyciągnął i przyciągnął do pocałunku, ale mnie się nie warzy tknąć. Raz mi tak zrobił, to nie było seksu i chciałam z nim zerwać. Więcej tak nie robi. Gdy mnie szturchnął odrobina zawartości wysypała mi się na moją krwisto czerwoną spódniczkę. Syknęłam i spojrzałam na niego groźnie.
- Przepraszam- szybko powiedział. Już widać kto rządzi w tym związku? W tym czasie do naszego kącika za szkołą przyszła Nadine z Kath.
- Hej Becca!- ucieszyła się na mój widok Nadine. Przyszła mnie przytulić, a Kath zrobiła to zaraz za nią. Uwielbiam te dziewczyny. One jedyne z całej ekipy wiedzą co ja moja siostra i przyjaciółka robimy. Nie przeszkadza im to, bo nikt przy najmniej  nie może do nich podskoczyć.
- Co tam?- spytałam dalej usiłując skręcić fajkę. Robię to po raz pierwszy z nowym papierem, i jakoś mi to nie wychodzi. Kath zabrała mi i skręciła go profesjonalnie. Ona ma bardzo zwinne palce.- Dzięki.- powiedziałam i zapaliłam. Jeden już na mnie nie działa. Uzależniłam się od tego. Kocham palić marihuanę. Wiem, że to jest złe dlatego powoli się ograniczam. Palę już tylko jeden dziennie, no czasem dwa.
- Nie ma za co. Mamy nowinkę.
- Opowiadajcie. Co znowu puszczają na mnie plotki?
- Ta. Jasne- zaśmiała się ruda- Boją się.
- To co się stało?
- Będzie nowy w szkole.
- Wiadomo kto?
- Podobno jakieś ciacho.
- Madi może wreszcie przestanie ślinić się do mojego chłopaka- zażartowałam, ale mówiłam poważnie. Niech przestanie się tak ślinić jak ściąga koszulkę. Niedługo będzie trzeba ją powstrzymywać od polizania go.
- Bardzo zabawne- spiorunowała mnie wzrokiem Mathilde. Pod nasze drzewo właśnie przyszła Beth, Bri i jej chłopak Rick, za nimi również dreptała powolutku Klara. Uwielbiam wszystkich oprócz Madi.
- Hej siostra, Hej Rick, Hej Buffy, Hej Klara!- przywitałam się ze wszystkimi, a oni odpowiedzieli mi chórem hej siadając na ławce i na trawie.  Mój telefon zadzwonił. Dziadek. Wstałam i zebrałam swoje rzeczy odbierając. Przegnałam się ze wszystkim.
- Rebecca zostajesz odwieszona. Już wiem, że cię przestali ścigać.
- To co teraz? Trening się opłacił i jestem w pracy powrotem? Kieszonkowe mi nie starcza. Przyda się jakaś robota.
- Jeśli zaraz przyjedziesz do mnie to poznasz nowych współpracowników.
- To nie pracuję już z Beth i Brianną?
- Nie. Przecież jak jeszcze byliśmy z LA mówiłem, że z nimi przestaniesz pracować.
- dobrze, ale ja myślałam ,ze to nie aktualne.
- Sprowadziłem ich z LA. Bądź u mnie.
- Dobrze. Zobaczymy się za około półtorej godziny. Musze zrobić dobre pierwsze wrażenie. Chcę żeby się ślinili.
- Nie zakładaj nic czego nie nosisz do szkoły. Jutro będą nowi w twojej szkole. Oprowadzisz ich.
- Dobrze i pa, bo mój kochany ducati 1198s czeka.
- Dobrze. Jedź.- powiedział i się rozłączył. Ja szybko wsiadłam na motor i odjechałam. Steve (tak, znowu dałam imię maszynie) został kupiony w zastępstwie zamiast nowego samochodu po imprezie przed przeprowadzką.  Pojechałam do domu i od razu poszłam do mojej garderoby. Wybrałam z niej krótki gorset w panterkę oraz czarne, postrzępione krótkie i odsłaniające dużo spodenki. Nie mogłam tak iść, znaczy tylko w tym, bo dziadek mnie do nich nie wpuści. Nie lubi jak ktoś się ślini na mój widok, a raz jak tak się ubrałam jeden z ochroniarzy nie zrobił polecenia dziadka, bo gapił mi się na tyłek, dlatego założyłam jeszcze rajstopy oczywiście czarne i prześwitującą koszulę tego samego koloru co rajstopy ze złotymi ćwiekami na kołnierzu. Na nogi nałożyłam wiązane, czarne motocyklówki pokryte ćwiekami o kolorze złota po bokach. Pasowały idealnie do mojego stroju. Szybko poszłam jeszcze do łazienki i pokarbowałam włosy. Gdy to zrobiłam przejechałam czerwoną szminką po ustach i uśmiechnęłam się do lusterka. Kath i Nadine mówiły, że będą nowi i będą ciachami. Jako pierwsza ze szkoły będę miała z nimi do czynienia. Może czas odstąpić Madi Kurta?
Wyszłam z domu z moją skórzaną torebką z frędzlami i siadłam na motor. Chłopaki nadchodzę.
W dziesięć minut byłam u dziadka. Larry wpuścił mnie do środka, a to co tam zobaczyłam zaskoczyło mnie, ale i zadowoliło. Stanęłam jak wryta w drzwiach tak, że moi współpracownicy mnie nie widzieli. Dziadek z nimi gadał.

- Oh. Chłopcu poznajcie moją wnuczkę. To jest Rebecca. Będzie z wami pracować.- przedstawił mnie, a ja weszłam do pomieszczenia kręcąc pupą. Obaj patrzeli na mnie jak zahipnotyzowani. Zagryzłam wargę, a w oczach jednego zapłonęło pożądanie.
________________________________________
 Następny rozdział dopiero po moim powrocie, na pewno nie wcześniej :) Bohaterów nowych dodam jutro :D

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Rozdział 14 "Sposób na ślady i przeprowadzka"

(20 minut później)
Jesteśmy z helikopterze. Ciało leży na podłodze, a ja czekam aż będziemy nad oceanem wystarczająco daleko, by ciało zjadły rekiny. Jak nie ma ciała, to nie ma śladów. Kumasz? Dlatego nigdy mnie nie uchwycą. Zawsze ciało znika. Niektórzy są zjadani przez wilki, bo zostawiam ciało w pobliżu nory wilków w lesie. Inni lądują w najgłębszych zakamarkach oceanu, by pożarły je rekiny. Moim największym wyczynem było wrzucenie ciał gangu do rowu mariańskiego. To było coś. Może ich kości jeszcze tam spoczywają? Nie wiem i mało mnie to obchodzi. Wreszcie jesteśmy tam gdzie trzeba. Mark, który kierował pokazał mi gdzie mam zrzucić ciało. Zauważyłam, że kilka rekinich grzbietów zaczyna pływać w koło światła rzucanego na wodę. To tam wyląduje syn Kol’a. Będzie w brzuszkach rekinów jak ojciec. Zrzuciłam ciało i zamknęliśmy drzwi.
Chłopaki odstawili mnie powrotem na imprezę. Była godzina 1 rano, a ja stwierdziłam, że czas do domu. Weszłam do budynku i udałam się do sekcji VIP, bo tam widziałam moją siostrę z Justinem i Zaynem. Weszłam po schodach po zielonym dywanie i podeszłam do stolika.
- Brianna. Dom w tej chwili.- dopiero jak się odezwałam mnie zauważyli. McCann miał ogromny uśmiech na twarzy, a ja byłam nad zwyczaj poważna.- Ty- wskazałam na szatyna.- Podejdź.- spojrzała na mnie zdziwiony moją rządzącą się stroną, której doświadcza chyba po raz pierwszy. Wstał i podszedł do mnie, kiedy Bri zbierała swoje rzeczy. Zayn się śmiał do laski która siedziała mu na kolanach i muskała jego szyję.
- O co chodzi?- spytał Justin. Zbliżałam twarz do jego ucha za pomocą mocnego uścisku na jego koszulce koloru czarnego z dekoltem w serek.
- To, co się tu stało, to tu zostaje. – powiedziałam powoli i kusząco. Po tym puściłam jego koszulkę i wyprostowałam ją przy okazji dotykając jego mięśni brzucha. Ma się czym pochwalić. Spojrzałam mu ostatni raz w oczy i wyszłam wiedząc, że moja siostra idzie zaraz za mną.
- Czemu już idziemy?
- Wszędzie kręcą się goście od Namireza. Jutro się przeprowadzamy i zmieniamy szkołę.
- Czemu?
- Pamiętasz tego nowego gościa w szkole?
- Tak… Ten co się patrzył tak trochę na nas?
- Tak. To był Tom Namirez. On i jego ociec, tak a propos obaj są martwi i byli ciency, ale mieli gang. Ten gang postanowił nas ścigać. Musimy miejsce zmienić, bo nic o tym gangu nie wiemy. Pierwszy raz się ujawnili. Potem może wrócimy tu powrotem. Rodzice już kombinują jaki dom mamy kupić.
- Co z Elizabeth?
- Ona zamieszka z nami. Rodzice nasi i jej przeprowadzają się tam bliżej ich pracy. Mieszkamy same. A za tą akcję obie dostaniemy po nowym samochodzie. Ty, bo kilogram dziś sprzedałaś, a ja bo go zabiłam. Fajnie nie?
- Jaki bierzesz tym razem?
- To się zobaczy. Musimy zmienić wygląd. Choć trochę. To będzie łatwe, zwłaszcza, że zmieniamy szkołę.
- Dobra. Choć taksówka już przyjechała.- powiedziała siostra i to zrobiłyśmy. Dziś musimy się jeszcze spakować. Do domu dojechałyśmy dość szybko. Od razu do niego wpadłyśmy i się przebrałyśmy. Ja założyłam czarne legginsy i biały, za duży na mnie, męski top. Brianna założyła swój zielony dres i zaczęłyśmy pakować to co chcemy wziąć. W nowej szkole i nowym miejscu będę mogła wypracować sobie nowy imig. Mogę być sobą, bo tam będę chodzić to normalnej szkoły, a nie dla bogatych. Mogę wyglądać jak chcę. Spakowałam więc tylko te rzeczy, które nosiłam do pracy. Nie wzięłam ze szkolnych rzeczy nic prócz niektórych dresów i butów, bo kocham kolorowe szpilki. Spakowałam broń i całą biżuterię do kartonów. Moje kosmetyki będą w walizkach. Wyjęłam swoje książki i wrzuciłam je do kominka na dole. Moje wszystkie rzeczy zajęły około 15 pudeł. Bri miała ich podobną ilość. Wszystko stało już w salonie. Żadnych mebli nie bierzemy, bo wszystko kupimy.
Około godziny 7 rano podjechała ciężarówka. Były w niej już rzeczy El i sama dziewczyna. Zapakowałyśmy nasze pudła do samochodu i same wsiadłyśmy do moich samochodów. El prowadziła Mary, Bri prowadziła Julie, a ja mojego kochanego BoB’a. Odjechałyśmy spod tego domu. Całe wspomnienia w nim zostały. Przeprowadzamy się do Miami.
Welcom Floryda!
W czasie drogi do nowego domu mój telefon zadzwonił. Włączyłam zestaw głośno mówiący i jechałam dalej.
- Halo?- spytałam, bo nawet nie sprawdziłam kto dzwoni.
- Hej Abby. Gdzie jesteś? Chciałem cię odwiedzić, ale nikogo nie ma w domu. Mogę choć wiedzieć kiedy wrócisz?
- Justin… Zanim ja wrócę minie trochę czasu.- przyznałam. Kompletnie o nim zapomniałam. Zapomniałam się pożegnać. Trudno. Przeżyję, a on znajdzie sobie Britney.
- To może umówimy się na jutro? Po ilu kończysz?
- Ja już nie chodzę do tej samej szkoły co ty Justin. Ja się przeprowadzam.
- Co?!- krzykną zdziwiony. Tak, ja też byłam zdziwiona tym, że mam się przeprowadzić, ale dziadek daje prace, dziadek wymaga. On sam przenosi się z tamtego apartamentu do apartamentu w Miami. Ciekawa jestem czemu aż tak się boi. Myślałam, że on się niczego nie boi. Coś jest nie tak. To mi nie pasuje. Dowiem się tego później…
- Tak Justin. Przeprowadzam się do innego stanu. Nie wiem, czy zobaczymy się jeszcze. Nawet jeśli się zobaczymy, to mnie zapewne nie poznasz. Przykro mi.
- gdzie się przeprowadzasz- spytał surowo.
- Nie mogę ci powiedzieć. Ja nie jestem taka jak się wydaje. Jestem gorsza niż myślisz. Wróć lepiej do Britney. Ona jest dla ciebie lepsza. Ona da ci to czego potrzebujesz, a teraz muszę kończyć. Nie chcę stracić życia przez wypadek jaki mogę spowodować.
- Abby.
- Tak?
- Czy możemy utrzymać kontakt? Jaki kol wiek?
-  Nie sądzę, ale obiecuję, że jeśli kiedyś jeszcze przyjadę do Los Angeles, to się z tobą skontaktuję ok.?

- Pa. Mam nadzieję, że ten czas nadejdzie.- powiedział i się rozłączył. Przez ten czas zdążyłam nawet go polubić i ten pocałunek… To był jeden z najlepszych w moim życiu. Na pewno go zapamiętam.
_________________________________________
Z miejsca chciałabym wam polecić bloga http://because-life-is-a-fairy-tale.blogspot.com/. Jest świetny i ciekawy. Historia opowiada o życiu siedemnastoletniej Chachi Gonzales. Dziewczyna kocha tańczyć i uwodzić chłopaków. W historii uczestniczy Justin Bieber. Tak więc jeśli chcecie poczytać. To na prawdę polecam. Dziewczyna dobrze piszę, a odrobinę zniechęca ją mała ilość komentarzy. Zapraszam, bo warto poczytać :)
Względem mojego opowiadania jak i tego wyżej w linku również ;)
Czekam na wasze opinie. Jak chcecie wiedzieć kiedy następny to spójrzcie na informacje :)
Killa

piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 13 "Niespodziewanie. Zemsta."

Podeszłam powrotem do tego blondyna i ode pchałam jakąś rudą dziewczynę która z nim tańczyła. Fuknęła na mnie i oddaliła się z wysoko podniesioną głową. Idiotka. Myśli, że mnie to rusza.
- Mam na imię Tom. Widzę, że jednak się zdecydowałaś ślicznotko. Jak brzmi twoje imię?
- To mało ważne- powiedziałam i przysunęłam się bliżej McCanna.- Pocałuj mnie.- poleciłam, a ten bez żadnych sprzeciwów się zgodził. Przybliżył swoje usta do moich ocierając się ze mną w zmysłowym tańcu. Nasz pocałunek szybko się pogłębił. Nie pozwoliłabym, by jakiś obcy koleś wsadzał mi język do buzi, dlatego ta ja prowadziłam. Byłam odrobinę agresywna, a moje pomalowane na czarno paznokcie wbiłam mu odrobinę w kark gdy przyciągałam go bliżej. Widziałam kątem oka jak Justin wytrzeszcza na mnie oczy. Widząc minę szatyna wiedziałam już, że tą rundę wygrałam. Rozłączyłam się z nim, a on spojrzał na mnie. Był nieźle napalony. Na pewno nie ja mu będę w tym pomagać. Tańczyłam z nim dalej i ocierałam się tyłkiem o jego krocze. Zjechałam niżej i wstałam ciągle patrząc się na Justina. Ta szatynka z nim tańcząca zdawała się go w ogóle nie interesować po moim małym występie. Tom złapał mocno moje biodra i starał się przyciągnąć mnie do kolejnego pocałunku, a ja się sprytnie wymigałam. Po prostu złapałam jego ręce i odwróciłam się do niego tyłem ciągnąc nimi po mojej talii. Piosenka dobiegła końca, a ja przeszłam prze tłum kręcą tyłkiem. Blondyn próbował za mną iść. Skręciłam do łazienki i jak już widziałam, że nikogo nie ma w tym ciemnym korytarzu gwałtownie się do niego odwróciłam i przyparłam do ściany. Popatrzył na mnie przestraszony.
- Odsuń się ode mnie i zostaw mnie w spokoju. Już nie jesteś mi potrzebny.
- To czemu mnie całowałaś? Wyglądało jakby ci się podobało.- nagle odzyskał pewność siebie.
- Jestem dobrą aktorką. Teraz odejdź.- ale jak to mu szepnęłam w korytarzu pojawił się Cann. Szybko przycisnęłam moje usta do Toma. Będzie mu potem to trudno wybić z głowy. Może wyciągnę pistolet? Usłyszałam znaczące chrząknięcie i wtedy go od siebie odessałam. On jest coraz bardziej ohydny. Trzeba znaleźć sobie coś lepszego.
- Hym?- odwróciłam się do Justina ze sztucznym uśmiechem.
- Abby?
- Tak.
- Możesz się odsunąć? Blokujecie drzwi do toalety.- spojrzałam za nieprzyjemnie przylegającego do powierzchni drzwi Toma i posłałam mu zirytowane spojrzenie. Odsuną się ze zbitą miną. Gdyby był psem pewnie by jeszcze zaskowyczał. Justin wszedł do środka, a ja zaczęłam się oddalać powrotem na imprezę. Tom miał inne plany. Złapał mnie w talii i pociągną do jeszcze dalszego zakątka. Oparł mnie o drzwi ewakuacyjne i zaczął całować moją szyję. Odepchnęłam go i otworzyłam drzwi wychodząc na zewnątrz. Poszedł za mną tak jak się spodziewałam. Gdy tylko usłyszałam zamykające się drzwi nie zdążyłam nawet się odwrócić kiedy blondyn przygwoździł mnie do ściany. Co jest? Już nie czułam u niego tego podniecenia, ale… agresje.
- Cześć Abby. A raczej Killa.- Killa to mój pseudonim w pracy. Tyko niektórzy go znają. No znaczy ci którzy mają ze mną do czynienia, ci którzy kupują i nie płacą.
- Coś ty za jeden?- spytałam próbując się wydostać.
- zabiłaś mojego ojca. Był szefem mojego gangu.
- Może byś chociaż szepnął imię?- trzymał mnie za szyję, więc trudno było mi mówić. Rzadko jestem w takiej sytuacji.
- Kol Namirez. Kojarzysz?
- Pamiętam ćpuna,  a ciebie ze szkoły chłoptasiu- zaśmiała się głośno, znaczy na tyle ile dałam radę. Przycisną mnie jeszcze mocniej do ściany. W tym momencie strzeliłam mu kulkę w brzuch. Dobrze, że zawsze noszę mały pistolet przy podwiązce. Upadł na ziemię zwijając się z bólu i próbując zatamować krwawienie.
- Co jest?- zajęczał.
- Teraz dołącz do tatusia.- powiedziałam i strzeliłam mu prosto między oczy. Padł martwy. Wyciągnęłam mój telefon i wybrałam numer dziadka.
- Halo?- odezwał się dziadek po drugiej stronie.
- Mamy trupa.- powiedziałam ponuro.
- Gdzie?
- Tyły RedClubu. Przyślij Bruce’a.- powiedziałam i się rozłączyłam. Zaciągnęłam go za rękę za śmietnik. Starczy jak na razie, a ja muszę znaleźć moją siostrę. Weszłam do klubu i zaczęłam jej szukać. Przy barze znalazłam Justina liżącego się z tą szatynką. Oderwałam ją od niego.
- Czemu znowu mi przerywasz?- spytał, a raczej warknął. Przewróciłam na niego oczami, a dziewczyna siadła mu na kolana. Czy ona nie może sobie stąd pójść? Czy mam ją zabić? Zauważyłam, że mam ochotę dziś wszystkich zabijać. Justin chcesz być następny? Boże może jeszcze zacznę gadać ze sobą w głowie? Huh?
Za późno.
Morda! Bo ciebie też zabiję!
Popełnisz samobójstwo? Zostawisz BoB’a samego?! Albo z kimś kto będzie nim jeździł, a nie będzie tobą?! Szalona jesteś.
Olewając to co gada do mnie podświadomość….
- Widziałeś Brianne?
- Tak. Jest tam. Możesz więcej mi nie przerywać?
- Dzięki, a odpowiedź na pytanie brzmi nie kochanie.- wtedy zrobił coś niespodziewanego przyciągnął mnie do siebie, spychając oczywiście szatynkę, i zbliżył się do moich ust. Ucałował ich kącik, a mi kolana się ugięły. O kurde. Odsunęłam się od niego jak gdyby nigdy nic i poszłam do siostry. Dotarcie do niej zajęło mi chwilę, bo musiałam ochłonąć.
- Brianna. Trup.
- Co?! Gdzie?!
- Tyły. Idziesz ze mną.- powiedziałam i zaczęłam ciągnąć ją za łokieć. Ominęłam bar, by Justin nie szedł za nami.
Miałaś inne powody.
Wcale nie.
A nie ominęłaś baru, bo ci teraz głupio?
Nie.
Naprawdę?
Dobra tak! Ale nie truj mi. Mam trupa i muszę go sprzątnąć.
Dobra, ale jeszcze pogadamy na ten temat….
Wyszłyśmy z siostrą na zewnątrz, a tam właśnie podjeżdżało auto Bruce. On i jego dwóch kumpli wepchało ciało do ogromnej torby, a ja miałam im pomóc go ukryć. Nie chciałam psuć zabawy dla Bri, a nie mogła zostać sama.
- Zaczekajcie.
- Spoko.- odpowiedzieli kmiecie. Tak w mojej głowie lubię się wywyższać.
- Dajcie mi jakąś szmatę. Mam krew na rękach.- powiedziałam, a jeden z nich, murzyn dał mi starą koszulkę. Wytarłam w nią ręce i poszłam znaleźć Justina. Dalej siedział przy barze i obczajał wszystkie laski. Gdy zobaczył moje nogi od razu się uśmiechnął.
- Znowu przyszłaś mi przeszkadzać?
- Znowu czekasz na jakąś ladacznicę?
- O co chodzi?
- Popilnuj mojej siostry, Ja wrócę za jakąś godzinę.
- Co z tego będę miał?
- To -powiedziałam i pocałowałam go mocno. Nasze usta poruszały się w synchronizacji. To było naprawdę miłe. Przybliżyłam się do niego i założyłam mu ręce na kark, by przybliżyć go do mnie. On złapał moją twarz po obu stronach w dłonie. Nasze języki tańczyły wewnątrz naszych ust. Niestety musiałam to przerwać. Obowiązki czekają.- Może być?
- Nawet bardzo- powiedział odrobinę sapiąc. Robiłam to samo.
- Ale przypilnuj aby żaden podejrzany koleś się do niej nie zbliżał.
- Ok. Kiedyś chcę to powtórzyć.
- Może – powiedziałam przeciągając e i odwróciłam się do An.
- To mogę zostać? I tak a propos dobrze całuje?
- Możesz zostać, całuje bosko, a na tej imprezie masz już nic nie sprzedawać. Chyba kręcą się tu dupki z klanu Namireza. Syn tego co go zabiłam chciał wypełnić zemstę. Poszedł w dwa strzały. I to niby profesjonalista? Idiota a nie profesjonalista.
- No. Prawda. Nawet ja wiem, że trzeba zakładać kamizelkę kulo odporną na takie coś. Zwłaszcza, że ty jesteś lepsza od większości profesjonalistów. A teraz leć. Musisz jeszcze wyrzucić te ciało.

- Pa.- powiedziałam i ucałowałam ją w policzek. Szybko wyszłam z klubu i wraz z chłopakami pojechaliśmy do helikoptera. Mam już plan na pozbycie się śladu. 
________________________________________________
Tak. Chcę trochę zamieszać.
Mam do was prośbę. Polecajcie moje opowiadanie znajomym, albo nie, przyjaciołom, albo nie, a nawet wrogom. Po prostu komukolwiek. chciałabym miec dla kogo pisać.
 no i jestem otwarta na wszelkiego rodzaju krytykę. Chcę usłyszeć wasze zdanie, albo chociaż jakie błędy popełniłam i czy opowiadanie jest interesujące.
Z góry dzięki.
Killa 
(Teraz tak będę się podpisywać, ale tylko tu ;))

wtorek, 13 sierpnia 2013

Rozdział 12 " Szok, zdziwienie i rozczarowanie"

- A ty słuchaj.- twarz mi spoważniała jak patrzałem na nią. Do niej tak trzeba, bo inaczej nie zrozumie.
- Ale Justin?
- Zamknij się i oddaj moją koszulkę.- zacząłem się denerwować. Po co założyła moją koszulkę jak weszła Abby do pokoju? Tego nie wiem. Ze mną i tak się już bzykała, a z Zaynem… Chyba też. A Abby to dziewczyna, a dziewczyny przebierają się razem na w-f to nie powinna się nikogo wstydzić. Może po prostu chciała coś pokazać dla szatynki? Ach. Wolę jej nie rozgryzać, bo zgłupieję. Z rozmyślań otrząsnęła mnie tylko Brianna dając mi koszulkę i łapiąc mnie tam, gdzie nie powinna. Zabrałem szybko jej rękę, zanim będzie za późno i mój mały przyjaciel się zbytnio pobudzi. Szarpnąłem nią lekko i sprawiłem, że usiadła na łóżku. Spojrzałem na nią ostatni raz wychodząc z pokoju i posłałem jej zniesmaczone spojrzenie. Zrobiła „smutną” minę i naburmuszyła się. Prychnąłem pod nosem i zamknąłem za sobą drzwi.  Zszedłem szybko na dół przeczesując moje brązowe włosy palcami. Znalazłem Zayna.
- Co się stało?- spytał popijając alkohol znajdujący się w jego plastikowym kubeczku. On nie zawiezie mnie tam gdzie pojedzie Abby.
- Kto może nas zawieść tam gdzie jedzie Abby?
- Nie wiem. Jakaś dziewczyna na pewno. Tutaj tylko nieliczne nie piją.
- Taxi.
- No. To dzwoń. A co ty też piłeś?
- Nie, ale mam zamiar.
- Spoko.
Zamówiłem taksówkę i zaczekałem aż podjedzie pod dom czarnowłosej. Przypomniałem sobie, że nie wiem gdzie jest dziewczyna do której jadę.
- Ed gdzie jest Abbygail?
- Parkuje właśnie pod ReedClub’em. Ale nie wygląda jak ta dziewczyna która wyszła z twojej imprezy.
- Idioto śledziłeś nie ten samochód co trzeba?!
- Ten co trzeba, ale no w sumie to wsiadły do taksówki.
- Czemu? Abby nie pije, a ma samochód i prawko.
- Tego nie wiem szefie. Te dwie też inaczej zupełnie wyglądały.
- Jak?
- Tak, że za przeproszeniem, sam bym je przeleciał, a wie szef, że lubię tylko ostre.
- O kur…- zdziwiłem cię. To nie podobne do Abby.- Śledź je dalej- powiedziałam
*Abby’s Pov*
(Wcześniej)
Odjechałyśmy właśnie spod domu Justina. Co czuję? Czuję zadowolenie z samej siebie. Zdenerwowałam go. To coś czego chciałam.
Dojechałyśmy do domu szybciej niż dotarłyśmy na miejsce imprezy. Przez całą drogę miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Nic mi się nie stało. Jednak miałam przeczucie, że to Justin. Nie wiem czemu.
Przebrałyśmy się we wcześniej wyszykowane i opisane przeze mnie sukienki. Usta zaznaczyłam czerwoną szminką, a na oczach zrobiłam smoky eye. Moje włosy miałam proste. Trochę różu na policzki i skończone. Moja siostra wyglądała olśniewająco w tej sukience. Jej makijaż to po prostu cudo. Usta pomalowała na odrobinę ciemniejszy odcień niż ja, oczy podkreśliła czarną kredką do oczu, a powieki mocno pomalowała ciemno zielonym cieniem do powiek. Włosy które miała kręcone podpięła z jednej strony i w tym miejscu przyczepiła błyszczącą spinkę z zielonym szafirem. Uśmiechnęłyśmy się do siebie i psiknęłyśmy nawzajem mocnymi perfumami, których zawsze używamy na wyjścia do klubów. Przez takie stroje i tajemnice nie mam przyjaciół i znajomych ze szkoły. Oczywiście no w szkole tam kogoś mam, ale nie kontaktuję się z nimi poza szkołą, chyba że musze, bo spada mi popularność, albo przestają mnie lubić to robie jakieś piżama party czy cos w tym stylu, ale nie pisze z nimi, czy do nich nie dzwonie. Wiecie w każdym bądź razie co mam na myśli. No więc moja siostra zamówiła taksówkę i czekałyśmy. Wzięłyśmy jeszcze pieniądze i pojechałyśmy do RedClub’u.
(Teraz)
Od pół godziny siedzimy z An przy barze i pijemy. Ja jestem już odrobinę wstawiona, ale moja siostra jeszcze nie. Teraz mamy zamiar w końcu iść potańczyć. Brianna miała już mnie pociągnąć za rękę na parkiet, ale zabrała rękę i poszła sama. Co jest? Para dość silnych ramion oplotła moją talię. Jakiś przystojniak chce się ze mną zabawić? Jak będzie przystojny przystaję na propozycję. Odwróciłam się i oniemiałam.
- Co ty tu robisz McCann?
- Nie wróciłaś to poszedłem za tobą.
- Jak mnie poznałeś?
- Tego tyłka i nóg się nie zapomina.
- No musze przyznać, ze masz większe mięśnie niż myślałam, bo nie poznałam.
- Dziękuję- powiedział z cwanym uśmiechem.- Chcesz drinka?
- Czekaj.
- Co?
- To co się tu stanie zostaje tutaj.
- Czemu?
- Nie mogę być z tobą szczera w tej akurat sprawie. Przepraszam. Muszę po prostu mieś dalej taką opinię. To jak mnie widzisz teraz zostaw dla siebie i nie mów nikomu, że to ze mną spędzisz ten wieczór.
- Skąd ta pewność?
- Widzę jak pożerasz wzrokiem mój dekolt. Inaczej nie będzie- odpowiedziałam na jego pytanie z chytrym uśmiechem.
- To w takim razie trzymam usta na kłódkę.- powiedział z uśmiechem.
- Idziemy tańczyć?
- Panie przodem- powiedział i wskazał ręką kierunek.
- Chcesz mnie obczaić?- spytałam podejrzliwie. Odwrócił głowę bym nie widziała jak się śmieję. Widziałam to.
- Myślałem, że jesteś grzeczna i nie myślisz o takich rzeczach.- powiedział kiedy już odwrócił się powrotem i patrzył na moją twarz.
- Jeszcze wiele o mnie nie wiesz. Idź przodem.
- No ale?

- Idź- powiedziałam już groźnie. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale poszedł. Szłam zaraz za nim kiedy ktoś próbował mnie złapać za rękę i wziąć do tańca. Wyrwałam rękę i spojrzałam na niego. Blondyn był całkiem przystojny, ale teraz miałam zatańczyć z Justinem. W sposób, który będzie zostawiał wiele do życzenia. Próbowałam znaleźć go w tłumie, a jak go już znalazłam to… Tańczył z inną dziewczyną?! O nie… Tego już za wiele. Przyjechał tu tylko po to, by zaprosić mnie do tańca, a potem zostawić nawet ze mną nie tańcząc? On bawi się z inną, to ja zabawię się z innym.
_________________________________________________
Jak chcecie wiedzieć to patrzcie w informacjach kiedy będzie nowy. Tam będę to zapisywać :)

czwartek, 8 sierpnia 2013

Rozdział 11 "Mała afera"

- Co jest?!- krzyknął wkurzony Justin. Tak. To był głos Justina. Powoli otworzyłam oczy. Na szczęście byli tylko bez koszulek. Britney i jej silikonowe cycki oraz wyrzeźbiona klata McCanna. Wyszłam zza Zayna i pomachałam przesłodko i fałszywie do dwójki.
- Hej Justin. Prosiłeś bym przyszła, to jestem, a ty mnie opuszczasz. No trudno muszę wyjść, bo nie mam co robić- powiedziałam i zrobiłam smutną minę. Zayn odwrócił głowę by nie było widać jak się śmieje. On dobrze więc, że ja ni chcę tu być. Przyszłam, bo mnie o to bardzo prosił i chciałam mu pokazać, że każdej mieć nie może, ale jak on zajmuje się Britney to ja na dziś dam sobie siana. Mam jeszcze trochę roku szkolnego.
- Hey Abby. Sorry, ale czemu mi przeszkadzasz?- spytał. W jednej chwili, jak się witał, był zakłopotany, a w drugiej już był zły i mówił przez zaciśnięte zęby. Co z tym kolesiem jest nie tak?
- Przyszłam się pokazać, żebyś nie musiał znów mnie ścigać, za to, że cię olewam lub znieważam. Choć ostatniej kary też jeszcze nie zaznałam. Więc jak mnie tu nie chcesz to pa. Ja znam kilka miejsc do zabawy. Daruję sobie twoje towarzystwo, które- podniosłam palec do góry, a drugą rękę miałam na biodrze. Trochę się wkurzyłam.- przypominam, mi obiecałeś.- powiedziałam i zeszłam na dół. W tłumie znalazłam siedzącą na kanapie i gadającą z jakąś koleżanką z klasy An. Spojrzałam na nią, a ta od razu wiedziała o co chodzi. Uśmiechnęła się na pożegnanie do kumpeli i poszła za mną do samochodu. Kiedy do niego wsiadłyśmy mój telefon zadzwonił. Jak tylko odebrałam bez żadnego hej odezwał się Justin.
- Wracaj.
- Bo?
- Masz tu wrócić aniołku, bo cię zabiję.- aww… Bawi się w zabójcę? Jakie to słodkie. Tylko szkoda, że mnie to nie rusza.
- Aww…- zagruchałam do telefonu.- Myślisz, że możesz mnie przestraszyć?
- Lepiej wróć, radzę ci. Zawsze mogę zrobić coś twojej siostrze.
- Tylko jej dotknij, a to ja się z tobą rozliczę.- warknęłam. Nie będzie groził mojej rodzinie. Zaraz tam wrócę tylko po to by uderzyć go w twarz.
- Taki aniołek jak ty może tylko krzyczeć moje imię w łóżku.- spojrzałam w okno i widziałam jego kpiący uśmieszek.
- Zdziwiłbyś się jaki niegrzeczny ten aniołek może być, a teraz daj mi spokój. Muszę jechać do domu.
- Po alkoholu jedziesz? Yh… Nie ładnie.
- Nie piłam.- powiedziałam, a ‘jeszcze’ dodała brunetka siedząca obok mnie i słysząca wszystko. Ją tak samo jak mnie ta sytuacja śmieszy. Jeszcze nikt nie zrobił mi ani jej nigdy krzywdy. Nie sądzę, że Justin będzie pierwszy.
- Oh. Wiesz. Jednak sobie jedź. Z taką świętoszką jak ty nie chcę się zabawiać. Jeszcze zniszczysz mi wieczór.- powiedział kpiąco. Brianna już nie wytrzymała i zaczęła się głośno śmiać. Zawsze ma ubaw jak nazywają mnie świętą. Ja w przeciwieństwie do niej mam opinię świętej. O niej mówią, że jest miła i często się śmieje. Jest pozytywnie popularna. Ja też, ale jestem grzeczniejsza niż ona, bo nie mogę być taka jak ona. Ja od razu zaczęłabym być ostra. Wolę zatem być bardzo grzeczna w opinii innych, tylko ta Justina mi przeszkadza. Nie wiem czemu w sumie.
- To samo mogłabym powiedzieć ja.
- Kto się tak śmieje?
- Moja siostra. So Bay Bay baby. – powiedziałam i wysłałam mu złośliwego buziaczka przez szybę samochodu, uśmiechnęłam się triumfalnie i odjechałam w stronę domu. Widziałam tylko czerwoną ze złości twarz chłopaka.
*Justin’s Pov*
- Moja siostra. So Bay Bay baby.- powiedziała, spojrzała się w moją stronę i posłała mi buziaka w pakiecie z triumfalnym uśmiechem. Ta dziewczyna doprowadza mnie do szału, ale i tak chcę się z nią przespać. Już mówiłem, że ma nieskazitelne ciało, ale jej nieposłuszeństwo mnie irytuje. I jak tak dalej pójdzie wyżyję się na Britney, a nie chcę znowu się z nią bzykać. Odechciało mi się jak dostałem za to ochrzan od Abby. Poza tym ona mi się już znudziła. Chcę coś nowego. Chcę Abby, nie oszukujmy się. Mojej podświadomości, mówiąc ‘coś nowego’ chodziło o Abby.
- Fuck!- uderzyłem ręką w szafę stojącą niedaleko okna. Usłyszałem śmiech mojego kumpla za mną.- Co się śmiejesz debilu?!
- Bo jesteś żałosny. Laska przychodzi tu, bo ją o to prosiłeś, a ty zabawiasz się z tą szatynką. Ogarnij się! To jest Abby! Ona jest lepsza! Powinieneś trochę się postarać, żeby ja zaliczyć, o ile w ogóle uda ci się to zrobić….- przyjaciel ściszył na końcu. Ma racje, jak chcę zaliczyć piękne ciało naszej kochanej dziewicy Abby, to musze się postarać. Wziąłem swój telefon z kieszeni i wybrałem numer mojego kumpla, który pomaga mi w pracy czasem. Jest niezły w śledzeniu.
- Ed. Jedź za Abbygail Grand do jej domu, jak następnym razem do ciebie zadzwonię masz mi powiedzieć gdzie jest. Nie ujawnij się tylko.
- Już się robi szefie.- odezwał się głos z drugiej strony. Ten koleś mnie nie zawiedzie, a teraz czas zostawić Britney i przygotować się do odwiedzenia Abby.
- Masz jakiś plan stary?
-Pójdę za nią.
- Skąd wiesz, że nie jedzie właśnie do domu spać?- spytał mnie zmieszany. Ja po prostu wiedziałem, że nie tylko jedzie do domu. To po prostu nie było możliwe. Nie poszłaby na imprezę jeśli nie chciałaby się zabawić, a jak nie chce mnie widzieć tu, to pójdzie do jakiegoś klubu, to jest moja logika. Ta dziewczyna zadziwia, bo sądzę, że myśli jak ja.
- To po co tu przyjeżdżała? Huh?
- Bo ją o to prosiłeś.
- Nie rozmawiałeś z nią ani razu. Skąd możesz wiedzieć, że zrobiłaby coś takiego dla mnie?
- Kurde skąd on wie, że ona nie jedzie do domu?- spytał sam siebie Zayn, chcąc bym tego nie usłyszał. Jednak usłyszałem.
- Co?
- Nic. Kogo wysłałeś?
- Do Ed’a. On mi powie, gdzie pojechała Abbygail.

- Spoko- powiedział brunet i wyszedł z pokoju. Kompletnie zapomniałem o półnagiej Britney leżącej na łóżku.
____________________________________________
Hej. Nie wiem kiedy następny, bo nie mam już żadnych na zaś. Muszę też postarać się i wszystko uporządkować na obu blogach, bo mam zamiar wstawiać tu inną historię. Tak więc chyba będzie trzeba trochę poczekać. Ja wciąż piszę. Wiecie, ja nawet chciałabym siedzieć 24 na dobę przed komputerem i pisać, bo mam wenę jak nie wiem co, ale siada jeszcze moja siostra, mama... Więc nie mogę, ale piszę jak tylko siadam. 

wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 6 "Dziadek i kochanie"

- To co mam tym razem zrobić? Muszę, bo moim marzeniem jest być w głównej trójce.
- Dziecko, to polega na odzwyczajeniu się od twojego starego zespołu. Jesteś najlepsza i nic nie musisz robić. Jeden odpadł od niej, ten najgorszy, więc teraz ten najlepszy dołączy.
- Dziękuję. To wiele dla mnie znaczy.- powiedziałam wycierając łzy. Dziadek rzadko kogoś chwalił za pracę, nawet mnie. Dlatego to naprawdę ważne jak cię pochwali i ciesz się z tego póki możesz.- To jak mam to zrobić? Ja jestem w sumie przyzwyczajona do mężczyzn.
- Ale musisz przyzwyczaić się do pracy z innymi. Na razie popracujesz sama, bez wcześniejszych koleżanek.
- Przepraszam dziadku, ale sam wiesz, że to dla mnie pestka. Nie raz pracowałam sama i nikt się nie zorientował.
- Dobrze. Jak teraz mi to mówisz, to dopiero to widzę. Więc jest zadanie. Takie małe. Koleś po 60. Dasz sobie radę? To milioner i może mieć ochronę.
- Nigdy nie byli dla mnie przeszkodą.
- Tak. To dobrze.
- Bri mówi, że mam odebrać coś dla niej. Czy mogę?- spytałam sprawdzając sms który to wszystko opisywał.
- Sam, przynieś to!- krzyknął dziadek. Muskularny mężczyzna pośpiesznie poszedł schodami w dół. Przyniósł to co mi potrzebne i schowałam to do torby.
- Daj te papiery Elizabeth kochanie. To namiary na jej ‘klienta’. Jak to zrobicie macie wolne.
- Dziękuję i pa.- pożegnałam się dając buziaka w policzek i poszłam do samochodu. Namiar na faceta dostanę przez sms. To będzie krótki weekend…
Wyszłam na podjazd. Za moim samochodem stało czarne lamborghini. Znam je skądś. Takie samo stało koło mojej szkoły. Rodzina mówiła mi, że jest jeszcze kilka rodzin które są obce, ale należą do naszego gangu. Dowiem się kto to jest przy okazji, bo jej nie odpuszczę. Szybko zakodowałam sobie numery rejestracyjne. Sprawdzę kto jest taki świetnym, że do nas należy. Wsiadłam do samochodu i wróciłam do domu by się przygotować.
(15 minut później)
Weszłam do domu, a tam zobaczyłam moja siostrę i przyjaciółkę.
- Brianna dziadek kazał ci to dać.- powiedziałam. Upiła jeszcze szybko łyk swojej herbaty i wzięła ode mnie towar.
- Dzięki, że dla mnie wzięłaś.
- Wzięłam żebyś nie musiała jeździć MOIM samochodem.
- Nie długo za niego wyjdziesz- żartowała Buffy. Tak kocham mój samochód i daje nim jeździć komuś innemu niż ja tylko w nagłych i bardzo ważnych wypadkach. Będzie straszne to co za raz powiem, ale trudno. Nawet jak Brianna złamała nogę zadzwoniłam po taxi. Bałam się, że zabrudzi mi tapicerkę (skórzaną!) swoją krwią. Wiem, jestem okrutna, ale ja naprawdę go kocham. Musiałam zrobić interesy z 10 osobami by go dostać. To było łatwe, ale długo ciągnęło się w czasie.  Mój samochód nazywa się BoB i jest Dodge Viperem SRT.  Ma on kolor czarny, który mieni się na fioletowo w słońcu. On mnie kocha tak jak ja kocham jego. Jeszcze się nigdy nie zepsuł, a mam go już od roku.
- Jak się oświadczy to czemu nie? Ładne dzieci by były.- zamyśliłam się. Patrzyłam w jeden punkt na suficie wyobrażając sobie wszystko. Dobra te dzieci byłyby dziwne, ale stworzone z prawdziwej miłości. To się liczy. Ja kocham go, on kocha mnie. To będzie się ciągnęło na zawsze. No bo nie ma chłopaka który jest na tyle inteligentny by ze mną być. Nie chcę jakiegoś starucha. Najwyżej może być o 3 lata starszy ode mnie. A oni są strasznie dziecinni. Nie potrafią nawet strzelić komuś w łeb, a to bardzo proste. Oni po prostu peniają. A takiego zboczeńca jak McCann nie wezmę. Co z tego, że ma piękne oczy i jest serio przystojny skoro jest głupi i zboczony? Czemu ja właśnie o nim myślę? Szukając w myśli mojego przyszłego chłopaka? Dobra… Może przez tą pracę warjuję.
- Nie, dzieci nie byłyby ładne, a dziwne.
- Dobra cicho. Ważne że zrodzone z prawdziwej miłości!- krzyknęłam oburzona. Te wybuchły śmiechem. Nie powinny zadzierać z seryjnym zabójcą. Nie powinny.
- Ty serio…. kochasz go!... Ten… samochód!- te przerwy to ich śmiech.
- Robię się nerwowa kiedy ktoś żartuje z mojego samochodu. Idę na górę. Beth masz tu papiery na faceta którego masz zabić.- powiedziałam i rzuciłam je na podłogę. Poszłam wściekła na górę. Zawsze to robie kiedy jestem zła. Zamykam się w pokoju i zaczynam przeszukiwać moje rzeczy do pracy, by sprawdzić czy są dobrze przechowywane lub złożone. To czas o wspomnieniu o drugiej części garderoby. W niej mam ‘zabawki do pracy’ i ubrania codzienne typu praca. Jak wiem, że ma przyjść do mnie ktoś ze szkoły to po prostu ubieram ubrania z pierwszej części… Przeszłam do półki z butami i zaczęłam ją układać. Wytarcie kurzy… Parowanie… I takie tam sprawy które nie są na pewno dla was ważne. Po około pół godziny przechodzi mi złość i mogę spokojnie funkcjonować. Ubrałam się odpowiednio, czyli nałożyłam czerwoną sukienkę, krótką kurtkę ze skóry, czarne i skórzane botki, makijaż i jestem gotowa. Prawie. Poprawiłam włosy kręcąc je całe. Musze wyglądać jak ‘dziewczyna do rozrywki’. Idę do jednego klubu w którym go teraz znajdę. Wyprowadzę go pod pretekstem ‘zabawy’ i wtedy... 
______________________________________________
Sorki, ale musiałam wstawić pozostałe rozdziały, jeśli nie chce się wam szukać, to tu daje linki do pozostałych, dalszych wstawionych rozdziałów. Dla waszej wygo, tylko sobie klikniecie ;D
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10 

Rozdział 5 "Niespodzianka i tajemnica"

Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Włosy umyłam moim malinowym szamponem, a ciało po umyciu wysmarowałam bananowym kremem. Cała pachniałam. Moja garderoba bardzo dużo mieści, więc nie mam za wiele miejsca na przebranie. Poszłam dlatego do pokoju w którym już zasłoniłam żaluzje. Jak tylko zapaliłam światło zadzwonił dzwonek u zamkniętych na klucz drzwi frontowych. Kto o tej porze przychodzi w odwiedziny? Co to za idiota? Idę to sprawdzić. Założyłam mój czerwony satynowy szlafrok, bo ten z części szkolnej wrzuciłam do prania. Zeszłam na dół usiłując poprawić mój wygląd. Przez lustro weneckie zamatowane w drzwiach wiedziałam już, że to McCann to uknuł. Odezwałam się przez zamknięte drzwi.
 - O co chodzi Justin?
- Może łaskawie otworzysz drzwi?
- Nie.- stanowcza odpowiedź powinna wystarczyć.
- Czemu?- i cwany uśmiech na ustach. A miał się zamknąć…- Jesteś nago? Święta Abbygail jest naga?- nienawidzę kiedy ktoś mówi że jestem święta. To najgorsze kłamstwo jeśli chodzi o moją osobę. Ja za szybko to nie umrę, bo pracuję dla diabła… Otworzyłam drzwi.
- Teraz powiesz czemu przyszedłeś? Tylko się nie podnieć za bardzo, bo Britney będzie potrzebna.- wymowne spojrzenie, a on prawie się ślini. Może niech lepiej tak nie patrzy, bo ja nawet do niej numeru nie mam, żeby potem uciszyć jego małego przyjaciela.
-Wow.
- Co myślałeś, że chodzę nago po domu? Chodzić nago to mogę tylko po naszym domku letniskowym jak wyjeżdżam do niego sama na wakacje. Odpowiesz? Czy mam zamknąć drzwi i iść spać?
- Wow.
- Tak wiem. Wow. Ok. Pa. I nie jestem święta.
- Jesteś.- chyba wrócił do żywych, ale na piersi dalej się gapił.
- Nie. Wiesz, powiedziałabym zrób zdjęcie bo twój umysł może nie zapamięta mojego widoku, ale boje się że przyjesz to zbyt poważnie.- powiedziałam zamyślona.
- Przyjechać jutro po ciebie do szkoły?
- Nie. Mam swoje auto. W razie co mam jeszcze nogi.
- Ty potrafisz prowadzić? Poza tym zachowujesz się inaczej niż w szkole. Poza szkołą jesteś ostra.
- Jeśli to był komplement to dziękuję i tak, mam prawo jazdy.
- Co za samochód? Z ciekawości pytam, a jak odpowiesz już idę.
- To najpierw się spytam dlaczego stoisz nie daleko mojego domu w szpiegowskim busie?
- To ja już pójdę.
- Odpowiedz. Bo dojdę sama, a jak mi się nie spodoba to poznasz konsekwencje.- wysyczałam przez zęby. Nienawidzę jak ktoś unika odpowiedzi. Już ukarałam nie jednego za to.
- To praca. Samochód?- dobra. Pominę to i zaczekam. Jak dowiem się gdzie imprezuje i jak będzie upity to się dowiem. Łatwo z takich wyciągać informacje. Nie mogę powiedzieć mu o BoBie. Powiem o Julie i Mary.
- Posiadam dwa auta, a jednym z nich jest Novetic Rosso.
- A drugie?
- Drugie to Ferrari f430 Scuderia Spider 16M. Jeden jeszcze do pracy. To mało ważny. Coś jeszcze chcesz?
- Dobra. Masz fajne auta, tylko czemu nigdy żadnego nie widziałem?
- Żadko jeżdżę sama do szkoły. Mam od tego Buffy.
- Do jutra. Mam nadzieję, że zjawisz się na czas.- próbował być groźny, nie wyszło, bo się nie przestraszyłam. Zanim odszedł zaczął coś próbować. Pociągnął za mój sznurek udając że zrobił to przez przypadek odchodząc. Nie zdążył. Chwyciłam za brzegi szlafroka i zaczęłam się śmiać.
- Dziwiłam się, że nic nie próbujesz. Teraz to zawiąż, bo ja nie mogę.
- Czemu?- spytał trzymając sznurek. Zabrał go całkowicie. Śmiał się tak samo jak i ja.
- Zawiąż go po prostu.
- Ok.- zrobił to o co prosiłam. Tylko przy okazji trochę próbował odsłonić. Znów pudło, ale udało mu się lekko przejechać ręką po moim tyłku. Tylko tym musiał się zadowolić. On odjechał, a ja poszłam spać. Siostra wróci późno w nocy i będzie przywieziona przez jednego z lokajów dziadka. Nie muszę się o nią martwić.
*po szkole*
Oczywiście nie przyszłam na umówione miejsce. Jest godzina po olanym spotkaniu, a McCann wysłał mi już sms pięć minut po tym jak opuściłam szkołę. Mówił on o rozliczeniu się u mnie. Odpisałam, że mam dziś pracę i tak było. Mam do niego oddzwonić jak ją skończę.
Teraz czas na przygotowanie się do niej. Poprawienie makijażu, czyli zrobienie mocnych kresek eyelinerem, nałożenie czerwonej szminki i już lepiej wyglądam. Włosy są dobrze, więc nie muszę nic wielkiego z nimi robić. Założyłam skórzane, czarne rurki, bordową bokserkę, czarna bluzę z kapturem i do sportowej, oczywiście czarnej, torby włożyłam seksowną czerwoną sukienkę, która jest prosta, obcisła i kończy się przed kolanem, cieliste pończochy, czarne szpilki, bieliznę z koronki, kosmetyczkę z zawartością i złotą biżuterię pasującą do wcześniej opisanego stroju. Dorzuciłam lekką piżamę i poszłam do mojego samochodu. Niewiele osób wie, że mam prawo jazdy, ale mój pomarańczowo- czarny bugatti veyron mówi sam za siebie. Auto stało już na podjeździe. Jest piątek, więc pewnie szykuje się jakieś grubsze wyzwanie zajmujące więcej czasu. Miałam już otwierać drzwi, ale jakoś mi nie wyszło. Ktoś zrobił to przede mną.
- Kochanie… Wychodzisz?
- Tak Bri. Mam jakieś zadanie. Dziadek kazał mi przyjechać do ziemianki.
- Ja też?
- Nie. Mam zadanie tylko ja. Chcą mnie wypróbować, a jeśli zdam wszystkie ich próby dostanę się do tego najlepszego zespołu.- mówiłam podekscytowana. Pewnie zastanawiacie się kim ja do cholery jasnej jestem? Otóż…
Dowiecie się tego w dalszej części…
Napisałam do El sms o tej samej treści co przed chwilą oznajmiłam siostrze. Obie cieszą się moim szczęściem. Pojechałam do domu dziadka. Mieszka sam od 2 lat. Babcia wtedy zmarła. Była silną i dobrą kobietą. Rozpaczałam długo razem z dziadkiem (najdłużej z całej rodziny), ale interesy wzywały i trzeba było się opamiętać. Jestem kochaną wnusią dziadunia. Zawsze byłam wyróżniana przez niego. Jako jedyna w całej rodzinie byłam bardzo wcześnie, bo od 14 roku życia ćwiczona do mojej branży. W sumie to przygotowywali mnie od zawsze. Psychicznie i fizycznie. Po krótkiej jeździe zatrzymałam się pod niewielkim domkiem letniskowym. Było w nim kilka pokoi, kuchnia, łazienka i salon. Za domkiem były drzewa. Rzadko byli tu goście, no oprócz rodziny. Weszłam przez furtkę i pokierowałam się do domu. Przeszłam przez pustkę korytarza na drugą część podwórka. Za drzewami była ogromna rezydencja. Dom dziadka. Ten posiadał kilkadziesiąt sypialni, kilkanaście łazienek, trzy kuchnie, i tak dalej. Ta mała chałupa była tylko przykrywką dla tej rezydencji. Weszłam przez podwójne drzwi i znalazłam dziadka z książką przy kominku. Uwielbia tu siadać.
- Dziadek!- krzyknęłam uradowana.
-Rebecca kochane dziecko.- odpowiedział mi dziadek. On rzadko mówi do mnie Abbygayl. Sam wybrał Rebecca, bo uwielbia to imię, a babcia nie chciała się na nie zgodzić dla mamy. Mama w połowie zgodziła się bym ja je nosiła. Mogła się zgodzić i nazwać mnie tak na pierwsze. Abbygayl to takie dziwne imię.